Fotowyzwanie – Cień

Temat, na który zupełnie nie miałem pomysłu. Wiozłem aparat i poszedłem na spacer popatrzeć jak na to jak różne przedmioty rzucają cienie. Miała to być wprawka do właściwego podejścia, ale okazało się, że była to pierwsza i ostatnia styczność z tym tematem w poprzednim tygodniu. Jedyne co przyniósł ten ubiegły tydzień (bo wartościowych zdjęć na pewno nie), to refleksję, że do fotografii można podejść na dwa sposoby (pewnie na więcej, ale akurat takie rozróżnienie, bo czemu nie). Jedno to uwiecznianie rzeczy, które zastaniemy – wspaniały widok, chwila, coś co już jest, w co nie ingerujemy, a jedynie zapisujemy obraz. Drugie to kreacja – ustawiamy modelkę, zabieramy ją w odpowiednie miejsce, tworzymy jakąś kompozycję, klimat, ulotne wrażenie. Żeby coś ciekawego wyszło z tego fotowyzwania musiałbym skorzystać z drugiego sposobu – ustawić jakieś obiekty, ludzi i stworzyć z nich cień. Na ostatnim etapie dodałem nico kreacjonizmu ostro bawiąc się suwaczkami w LR, niewielkie to pocieszeniem, ale zawsze. Zdjęcia były na tyle nijakie, że coś trzeba było z nimi zrobić i mocna obróbka wydała się całkiem sensownym sposobem.

 

Ogólnie myśl o kreacyjnym podejściu do fotografii wydaje mi się ciekawa i dosyć głęboka. Taki jestem mądry.

Salut.


Wybierając temat na ten tydzień, wyobraźnia podsuwała mi idealnie zamrożony cień faceta skaczącego na deskorolce. Niezwykle ciężko jednak było mi znaleźć faceta skaczącego na deskorolce tak wysoko i na tyle długo pozostającego w powietrzu żebym zdążył uchwycić ten moment nie tracąc zębów lub aparatu, krótko mówiąc – cienie „sportowe” sobie odpuściłem.
Drugim podejściem był mur, który kiedyś mijałem o zmroku, świecąca nieopodal latarnia daje światło pod takim kątem, że miejsce to wygląda niezwykle tajemniczo. Tutaj niestety zabrakło pamięci i to w najbardziej dosadnym znaczeniu (dosadnych znaczeniach ?) tego słowa. Zapomniałem wyciągnąć karty pamięci z laptopa 🙂

Ostatnią deską ratunku stała się moja żona. Jej cień okazał się być naprawdę dobrym modelem. Choć temat z gatunku raczej artystycznych, podeszliśmy do niego jak do zabawy.Ostateczny efekt ? Jak widać – „Opuszczony psychiatryk” jest wynikiem silnego, białego, pulsującego światła i jak w przypadku kolegi wyżej „suwaczków”. Drugie z nich dostało nazwę „Graffiti” też jest raczej wynikiem zabawy, tutaj jednak przesuwania suwakami było znacznie mniej.

 

 

Kolejny temat to ptasia perspektywa.